sobota, 2 listopada 2013

Imagin o Johny'm smutny

Jesteś z Johny'm od roku. Zbliża się wasza pierwsza rocznica. Niestety spędzicie ją osobno, ponieważ twój chłopak musi wyjechać w trasę koncertową do USA. Nie możesz lecieć z nim. Twoja mama jest poważnie chora i ktoś musi się nią zająć. Jesteś zła i smutna, ale nie dajesz tego po sobie poznać. Nie chcesz by ktokolwiek się martwił. Masz nadzieję, że gdy tylko Johny wróci spędzicie razem wiele czasu i chłopak wynagrodzi ci stracone chwile.
Czekacie razem na odprawę. Boisz się, że możesz go stracić. Jest przecież sławny i przystojny. Każda dziewczyna by na niego poleciała.
Spojrzałaś mu prosto w oczy, delikatnie się uśmiechając.
  -Obiecaj mi, że za te cztery miesiące będziemy stać razem w tym samym miejscu, a ty nadal będziesz mnie tak samo kochał.
  -Obiecuje, ale przyrzeknij, że na mnie zaczekasz.
  -Przyrzekam.
Po policzkach, mimo twojej woli zaczęły ściekać wielki, ciepłe łzy. Johny szybko je otarł. Nie lubił patrzeć jak płaczesz.
   -Uśmiechnij się skarbie. Wrócę za cztery miesiące. Nawet się nie obejrzysz a już będę w Londynie.
Na twojej twarzy pojawił się krzywa linia, która miała przypominać radosną twarz. Przytuliłaś się mocno do chłopaka. Poczułaś zapach jego perfum. Rozpoznałaś, że to te, które kupiłaś mu na urodziny w tamtym miesiącu. Strasznie ci się podobału.
Stewardessa zaczęła poganiać ostatnie osoby, które nie przeszły jeszcze do strefy odlotów. Musieliście się już rozstać. Nie chciałaś tego. Kolejna fala łez napłynęła ci do oczu. Tym razem nie miałaś siły jej hamować. Po policzkach kapały ci gorące, wielkie krople o słonym smaku. Nie chciałaś żeby chłopak widział Cię w takim stanie. Próbowałaś szybko się pożegnać i wyrwać z jego objęć i pobiec gdzieś gdzie nikt cię nie zobaczy. Johny nie pozwolił Ci uciec. Objął cię w talii i namiętnie pocałował. Przestałaś już płakać, ale nadal było Ci smutno.
  -Będę tęsknić.
Popchnęłaś chłopaka w stronę bramki na lotnisku.
  -Ja też.
Johny oparł głowę o twoje czoło. Spojrzał w twoje błękitne oczy. Uścisnął się po raz ostatni i odszedł.
  -Kocham Cię- Usłyszałaś w oddali. Chciałaś mu odpowiedzieć tym samym, ale znowu załamał Ci się głos i łzy napłynęły Ci do oczu. Tylko pomachałaś mu ręką. Na nic więcej nie miałaś już siły.
Dalsze stanie na lotnisku nie miało sensu. Razem ze swoim ochroniarzem Jackiem, którego zatrudnił dla ciebie Johny udałaś się do domu. Mężczyzna bez słowa objął cię ramieniem i próbował jakoś pocieszyć. Za wami jak zawsze ciągnął się tłum fanek i ciekawskich paparazzi. Miałaś to teraz głęboko w dupie. Liczyło się tylko to, że Johny odleciał i jesteś tu sama.
Przez całą drogę do domu milczałaś. Zaraz po wejściu do waszej wspólnej willi wyjęłaś z barku whisky i włączyłaś w telewizji jakąś beznadziejną komedie romantyczną. Przez cały czas trwania filmu płakałaś i użalałaś się nad sobą pijąc przy tym Jacka Danielsa. Zmęczenie i alkohol zrobiły swoje i zasnęłaś na sofie.
  Mijały godziny, dni, tygodnie. Miesiąc za miesiącem. Jedyne, co robiłaś to opiekowałaś się swoją chorą matką. Dzisiaj jest wasza rocznica. Spojrzałaś na wyświetlacz swojego Iphona. Miałaś nową wiadomość od Johny'ego. Otworzyłaś ją.
(T.I.)Cholernie za tobą tęsknię. Kocham Cię najmocniej na świecie, ale chyba już Ci to mówiłem. Mam nadzieję, że spędzimy razem nie tylko ten jeden rok. Mam dla ciebie niespodziankę. Chuba nie masz żadnych planów na dzisiaj? Ściskam Cię i całuję.
                                                                    Twój Johny xoxoxo”
Zrobiło Ci się cieplej na sercu. Wiedziałaś, że tęskni tak samo jak ty. Nie chciałaś dłużej tak żyć. Musicie coś zmienić. Obiecałaś sobie, że będziesz z nim jeździć na trasy. Załatwisz mamie opiekunkę. Ona na pewno lepiej się nią zajmie. Postanowiłaś zadzwonić do Johny'ego i opowiedzieć mu o swoich planach. Zadzwoniłaś raz- nikt nie odebrał. Następny raz- „abonent jest czasowo nie dostępny”. Dzwoniłaś chyba trzydzieści razy. W końcu zrezygnowana usiadłaś na skórzanej kanapie i włączyłaś jakieś wiadomości.
  -Przed chwilą na obrzeżach Nowego Jorku rozbił się samolot pasażerski lecący do Londynu. Lista ofiar jest jeszcze nieznana.
 Jedyne, co obiło ci się o uszy to katastrofa lotnicza. Byłaś zbyt zajęta próbą dodzwonienia się do swojego chłopaka by cokolwiek z komunikatu kobiety przetworzyć na zwartą informację.
Kiedy dzwoniłaś po raz osiemdziesiąty ósmy a Johny nadal nie odbierał, rzuciłaś telefon na podłogę. Nagle do twych uszu dobiegła znajoma melodia.
  -Johny w końcu raczył oddzwonić- pomyślałaś.
Podniosłaś telefon z ziemi i nie patrząc na to, kto dzwoni odebrałaś.
  -(T.I.)- Usłyszałaś w słuchawce zapłakany głos Harrego- Johny leciał tym samolotem. On… On leży w szpitalu… (T.I) Musisz tu przylecieć. (T.I) Jack ma pieniądze na bilet. Spakuj tylko najpotrzebniejsze rzeczy i jedź na lotnisko.
  -Harry nie wiem, o co chodzi. Jaki samolot? Jak to w szpitalu?
  -No, bo Johny… On chciał do ciebie przylecieć i… i ten samolot… on się rozbił.
  -To jakiś żart tak…- Zaczęłaś krzyczeć na chłopaka- żartujesz sobie ze mnie tak. No to powiem Ci, że mało śmieszne.
Po drugiej stronie cisza.
  -Harry to nie jest śmieszne, akurat ten żart ci nie wyszedł.
  -(T.I) to nie jest żart- Chłopak mówił już spokojnie. Starł się Ci wszystko wyjaśnić i wytłumaczyć- Jack zaraz po ciebie przyjedzie.
Usłyszałaś dźwięk rozłączanego się telefonu. Wybiegłaś z domu. Po policzkach płynęły ci łzy. Powoli zaczęła do ciebie wszystko docierać. Zatrzasnęłaś za sobą drzwi, których huk rozniósł się po całym podwórku. Nie wzięłaś ze sobą nic. Weszłaś do samochodu Jacka i skierowałaś się na lotnisko. Strasznie bałaś się do niego wejść, ale to była jedyna metoda by dostać się do ukochanego. Przełamałaś się i wdrapałaś po schodach do samolotu. Siedziałaś w pierwszej klasie. Zapięłaś mocno pas bezpieczeństwa. Ręce strasznie ci się trzęsły, a od płaczu aż rozbolała cię głowa. Rozłożyłaś się wygodnie w miękkim, skórzanym fotelu i nieobecnym wzrokiem wpatrywałaś się w okno samolotu. Mijały godziny a ty nawet nie drgnęłaś. Nagle samolot zaczął podchodzić do lądowania. Ktoś lekko szturchnął cię w ramie i się ocknęłaś. Wstałaś z fotela i ruszyłaś w stronę jednego z wyjścia. Twoją twarz muskał delikatny, chłodny wiatr. Jack pomógł ci przedostać ci się przez lotnisko. Poruszeni sprawą fani chcieli wyciągnąć od ciebie jakieś informacje, pocieszyć cię lub po prostu zobaczyć, w jakim jesteś stanie. Zrobiło ci się nawet trochę miło, że tak troszczą się o Johna. Zawsze podziwiałaś te dziewczyny. To ich zorganizowanie, uprzejmość i miłość do chłopców. Wsiadłaś do czarnego samochodu czekającego na ciebie na parkingu. Po półtorej godziny prób przedostania się przez zatłoczony Nowy Jork samochód zatrzymał się przed wielką, prywatną kliniką. Wybiegłaś z samochodu i zaczęłaś szukać pokoju, którym leży Johny. Starałaś się nie płakać, ale gdy tylko zobaczyłaś go leżącego bezwładnie na łóżku, nieprzytomnego, podłączonego pod kroplówki i jakieś urządzenia, ciepłe łzy same zaczynały ci ściekać. Podbiegli do ciebie chłopcy z zespołu i zaczęli cię pocieszać. Oni także nie wyglądali najlepiej. Mieli popuchnięte i podkrążone oczy, trzęsły im się ręce i nerwowo krążyli po korytarzu.
  -Mogę do niego wejść?- Zapytałaś się niepewnie
Chłopcy skinęli twierdząco głową i otworzyli ci drzwi. Usiadłaś koło chłopaka i jedną dłonią złapałaś jego lodowatą rękę. Drugą dłonią gładziłaś jego policzek. Siedziałaś tak przez tydzień. Nie ruszałaś się z miejsca. Jadłaś jedynie to, co chłopacy przynieśli ci z domu. Jechałaś już na kolejnej kawie. W pewnym momencie podszedł do ciebie lekarz i poprosiłbyś udała się z nim do gabinetu.
   -Nie ma sensu dłużej tego ciągnąc. Johny ma zmiażdżony kręgosłup i czaszkę. Nigdy nie obudzi się ze śpiączki.
Słowa lekarza nie docierały do ciebie. Odbijały się pustym echem w twojej głowie. Wstałaś z krzesła i wybiegłaś z gabinetu. Rzuciłaś się na krzesło koło łóżka chłopaka. Przyciągałaś jego rękę do siebie.
  -Johny! Obudź się słyszysz! Słyszysz! Johny wstawaj. Do cholery jasnej Johny! Proszę nie zostawiaj mnie samej. Nie umieraj!- Krzyczałaś przez łzy.
Nagle podszedł do ciebie Niall. Objął cię ramieniem i wyciągnął z sali.
  -(T.I) proszę cię. Zrozum. Tak będzie lepiej. On i tak z tego nie wyjdzie. To nie ma sensu. Nigdy się już nie obudzi.- Chłopak także płakał. Bał się. Bał się o ciebie, o to, że razem z najlepszym przyjacielem straci przyjaciółkę, której mógł powiedzieć wszystko.
  -Sam nie wierzysz w to, co mówisz. Niall słyszysz mnie on z tego wyjdzie. On przeżyje. Dzięki nam. Dzięki naszej modlitwie. Słyszysz Niall, on z tego wyjdzie- Powtarzałaś to z obłędem w oczach. Zaczęłaś się śmiać. Wyrwałaś się z objęć Nialla, bo w Sali gdzie leżał Johny rozległo się głośne piszczenie. Do chłopaka podbiegli lekarze i zaczęli go reanimować. Chciałaś do niego podbiec, ale gdy tylko zrobiłaś pierwszy krok zemdlałaś. Już nigdy się nie obudziłaś. Może, dlatego, że nie chciałaś. Może, dlatego, że za późno wykryto tętniaka w mózgu. Powód był już nieważny. Teraz razem z Johny'm jesteście razem na zawsze i nic was nie rozdzieli. Wasza miłość sprzeciwiła się śmierci. Jesteście już nierozłączni.

sobota, 26 października 2013

Imagin Harry

Obudziłaś się o 7. Próbowałaś zasnąć jeszcze chociaż na 30 minut ale Ci się nie udało. Zeszłaś do kuchni i postawiłaś wodę na herbatę, gdy czekałaś aż się zaparzy zjadłaś płatki z mlekiem. Kiedy zalewałaś herbatę ktoś zadzwonił na telefon Zayna, jego nie było w domu, gdzieś w pośpiechu wybiegł więc pewnie zapomniał go wziąć.Odebrałaś.
Ktoś: Zayn! Gdzieś Ty telefon wsadził?!
Ty: Emm? Zayna nie ma w domu. Z kim mam przyjemność? - zapytałaś niepewnie. 
Ktoś: O! Jestem Harry! Przyjaciel Zayna. A ty jesteś ... ?
Ty: [t.i] przyjaciółka Zayna. Wybiegł gdzieś i w pośpiechu pewnie zapomniał telefonu. 
Harry: A no tak. To cały Zayn! Słuchaj, może byśmy się spotkali? Co Ty na to? Bo nie wypada żebym nie znał przyjaciółki przyjaciela!
Ty: No nie wypada! No spoko.
Harry: O 16 w parku przy Tower Bridge 
 Ty: No jasne. Do zobaczenia Harry! - rozłączyłaś się. Harry wydawał się na miłego gościa.

* 14:30 *
Postanowiłaś zacząć powoli przygotowywać się do spotkania. Włożyłaś to (jak się wam podoba? sama stworzyłam ten zestaw . ) nałożyłaś lekki make-up, włosy rozpuściłaś i byłaś gotowa.  Wesłaś jeszcze na twittera aby dowiedzieć się co się dzieje. Napisałaś twetta: " Ciekawe jaką osobą okaże się przyjaciel przyjaciela ?! :) x " 
Postanowiłaś wyjść wcześniej.
Gdy szłaś ulicami Londynu przyglądałaś się wszystkiemu... ludziom, domom. Londyn był magicznym miastem. Mieszkałaś w Polsce, Wrocław niby piękne miasto, ale Londynu nic nie przebije, kochasz to miejsce. 
Gdy doszłaś usiadłas na jednej z ławeczek i wypatrywałaś Harryego. Usłyszałaś, że ktoś woła twoje imię. Był to Harry.
Harry: [t.i]!
Ty: Hej Harry! - przytuliliście się na przywitanie. 
Harry: WOW! Gdzie Zayn znajduje takie piękne przyjaciółki!? I o niczym mi nie powiedział! DLaczego mi Cię nie przedstawił?! Muszę z nim powaaaażnie pogadać! - zawstydziłaś się. 
Ty: No właśnie też się zastanawiam dlaczego się nie znamy.  Może się przejdziemy? 
Harry: Och z miłą chęcią. - rozwialiście o wszystkim. Mieliście miliony ... miliony wspólnych tematów. Śmialiście się i świetnie się bawiliście. Harry bardzo Ci się spodobał.Nawet nie zorientowałaś się która jest godzina!  
Ty: Osz kurde! Jest już 20! Muszę iść do domu Harry. 
Harry: To może Cię odprowadzę?
Ty: Nie nie, nie będę Ci robić problemu. 
Harry: Ależ [t.i] to żaden problem. 
Ty: Dziękuję. - po drodze nie zabrakło świetnej zabawy. Całą drogę do domu się śmialiście. 
Gdy doszliście: 
Ty: Oj Harry, przez Ciebie będę mieć zmarszczki!
Harry: Dlaczego?! - zapytał zdziwiony.
Ty: No bo ciągle się śmieje. 
Harry: Śmiech to  samo zdrowie! 
Ty: Wejdziesz?
Harry: Dziękuję, ale nie będę Ci przeszkadzał, pewnie masz cos do roboty i ... - przerwałaś mu.
Ty: Właź! - zaczęłaś się śmiać.  
Siedzicie na kanapie i oglądacie film. Rozmawiacie i śmiejecie się. Jest już 24.
Harry: O cholera! Dobra ja już pójdę!
Ty: No chyba zwariowałeś!?    Teraz nigdzie nie pójdziesz! Wiesz ile gwałcicieli i morderców łazi po ulicach?! Śpisz u mnie!
Harry: hehe! A no mi to pasuje ! - chwile jeszcze pogadaliście i poszłaś się wykąpać. Wyszłaś po 15 minutach. 
Ty: Proszę bardzo! Łazienka wolna misiek!
Harry: Tęskniłem! - zrobił minkę zbitego pieska. 
Harry: Wiesz [t.i] ... ma  wrażenie jakbyśmy znali się co najmniej 3 lata. Mamy tak wiele wspólnego, tak dobrze nam się rozmawia.   A co najlepsze ... nie krępuję się przy Tobie. Jestem soba cały czas i nikogo nie kuszę udawać. 
Ty: Oj Harry. Jesteś kochany. Tak świetnie się czuję w twoim towarzystwie, tak swobodnie! Directioners mają wspaniałego idola. -  Harry spojrzał na twoje usta. Wiedziałaś co chce zrobić, ale Ty chciałaś tego samego! - pocałunku.  Harry zrobił pierwszy ruch. Wbił się w twoje usta.
DLaczego!? Dlaczego?! Dlaczego oderwałaś się od niego?!
Ty: Em? Przepraszam Harry .. ja ... ja nie wiem ... nie wiem czemu to zrobiłam. 
Harry: Spokojnie mała, znasz mnie jeden dzień, w porządku ja się nie gniewam. - ponownie wbiłaś się w usta Harryego. Teraz wasz pocałunek trwał jakieś 10 minut, ale to nie był jakiś namiętny. Widać było, że Harryemu nie zależy tylko na jednym. 
TY: Jesteś cudowny Styles!
Harry: Ale Ty jesteś cudowniejsza! Najcudowniejsza! 
Ty: Ja wiem, że to głupie ale ... kocham Cię!
Harry: Z ust mi to wyjęłaś kochanie!




Od tamtego spotkania jesteście razem. Zayn był zdziwiony tym, że spotkał was razem w łóżku jak nawet się nie znaliście, ale po wypiciu rumianku i zjedzeniu tabletek uspokajających było w porządku. Zaatakował Stylesa kijem bejsbolowym, bo nie wiedział, że to on ... ale to już taki tam szczególik. 

Żyli długo ... długo i seksownie!! .. Yyy!? Szczęśliwie no!Mieli małe Haziątka ... duży dom ... i mnóstwo kotów! :)

Imagin: Niall ♥ Smutny.

Jesteś z Niallem od 3 lat. 
Od kilku miesięcy kiedy Niall jest w trasie czujesz, że oddalacie się od siebie ... zdecydowanie. Oboje doskonale wiecie o tym, że więź między wami zaczyna się psuć więc próbujecie to naprawić. Kiedy NIall ma kilka dni wolnego natychmiast do Ciebie przyjeżdża. 


Teraz było inaczej. Owszem przyleciał, ale w ogóle nie ma go w domu. 
W nocy coś około 11 czekasz na niego zdenerwowana czy coś mu się nie stało. Chodzisz po domu w te i w te. Gdy przyszedł:
Ty: Niall co Ty za szopki odstawiasz?! - zaczęłas awanturę .
Niall: Co?!
Ty: Piłeś? - poczułaś od niego mocny zapach alkoholu. 
Ty: Niall! Co się z Tobą dzieje? Dlaczego to robisz?
Niall: A co? Kim Ty jesteś, że możesz mi czegoś zabronić?! Jestem dorosły a Tobie nic to tego co robię!
Ty: Niall, ja się po prostu martwię o Ciebie. - próbowałaś go uspokoić i mówiłaś spokojnym tonem, lecz na nic.
Niall: To może zacznij martwić się o siebie! Popatrz jak wyglądasz!  Jak ja mam się z kimś takim pokazywać?! Wyglądasz okropnie! - jego słowa zabolały Cię jak żadne inne wcześniej. Może nie wyglądałaś jak Top Modelka, ale byłaś ostatnio ciągle zmartwiona nie miałaś czasu się sobą zająć. Ale jak on mógł to powiedzieć? Dlaczego?
Ty: Niall ... - do oczu napłynęły Ci łzy. 
Niall: Daj mi spokój i wypie*dalaj! - z płaczem wybiegłaś z domu.
Szłaś przed siebie ... nie miałaś określonego celu, jak to w Londynie padał deszcz, który mieszał się z twoimi łzami, ale nie przejmowałaś się tym. 
Ciągle zadawałaś sobie w głowie tysiące pytań na które ze znałaś odpowiedzi.
Zawsze powtarzał Ci kilka razy dziennie jak bardzo Cię kocha, jaka ważna jesteś dla niego i że już do końca życia będziecie razem. 
Nie wiedziałaś co robić. Jutro wylatują do USA, postanowiłaś iść do chłopaków. 
Drzwi otworzył Ci Liam, kiedy zobaczył Cię cała w łzach od razu zaprowadził Cię do salonu.
Liam: Co się stało [t.i] dlaczego płaczesz? - zapytał z zatroskanym głosem. 
Ty: Niall on ... - zaczęłaś płakać. Kiedy się uspokoiłaś opowiedziaś wszystko Liamowi. On Cię ciągle pocieszał. Widziałaś w jego oczach, że jest zdziwiony, zawiedziony i smutny. 
Ty: Liam mam pytanie. Nie mogę iść do domu a nie ma m gdzie spać i ... - przerwał Ci.
Liam: Oczywiście, że możesz. Jesteś moją przyjaciółka. 
Ty: A chłopaki gdzie?
Liam: Zayn jest u Perrie, Lou u El, Harry i Niall w swoich domach. 
- Uśmiechnęłaś się podziękowałaś Liamowi i pożyłaś się spać.

Nazajutrz.     
Dzisiaj chłopaki wylatują. Obudziłaś się wcześnie,posprzątałaś i zrobiłaś śniadanie. Niall dzwonił do Ciebie jakieś 40 razy, albo nie odbierałaś albo się rozłączałaś. 
Kilka godzin przed wylotem, Niall nieświadom, że jesteś i Liama przyszedł tam, schowałaś się w łazience. Usłyszałaś ich rozmowę. 
Niall: Stary zrobiłem najgłupszą rzecz w moim życiu. 
Liam: Co takiego? - Liam udawał, że nie wie o co chodzi. 
Niall: Jestem totalnym idiotom Liam, wczoraj ... wczoraj bardzo zraniłem moją [t.i]. Powiedział słowa, które nie powinny mi przejść przez myśl. Kocham ją najbardziej na świecie, i nie wiem jak moglem coś takiego zrobić.
Liam: Najpierw się myśli a potem roi idioto!  
Niall: Byłem pijany.
Liam: To nie jest wymówka, żaden podwód. Gdybyś ją kochał tak bardzo jak mówisz, to w ogóle nie byłbyś pijany, tylko siedział być z nią w domu! Niall [t.i] tęskni za Tobą! Nie zauważyłeś jeszcze tego, że wasze uczucie słanie z każdym dniem?!
Niall: Zauważyłem ale ... 
Liam: No właśnie ... ALE! Wiesz co ja CI powiem?
Nie pomogę Ci w tym! Nie chcę aby [t.i] znowu przez Ciebie cierpiała, dość się nacierpiała. 
Niall: Liam ... ja. Ja ją zdradziłem. - gdy to usłyszłaś od razu wybiegłaś. 
Ty: Niall ty idioto! Ja ci ufałam! Bezgranicznie! Co z tymi słowami?! Na zawsze razem?! Całe 3 lata mnie okłamywałeś!Zabrałeś mi 3 lata życia!
Niall: Błagam wysłuchaj mnie!
Ty: Co? Pewnie teraz powiesz, że to był błąd, że nie chciałeś aby tak wyszło!? Dzięki nie musisz się wysilać! Nienawidzę Cię! Nie chcę mieć z Tobą doczynienia do końca życia! - Niall nie odezwał się ani słowem. Spokojnie jakby nigdy nic wyszedł z domu. Zaczęłaś płakać a Liammocno Cię przytulił. 


Wieczorem. 
Siedzisz w domu chłopaków, Liam powiedział żebyś tam zamieszkała. Oglądasz TV. 
Sama nie wiesz czemu właczyłaś wiadomości. 
Mówili, że samolot do USA uległ katastrofie. Przeżyło tylko kilka osób. 
 tu włącz 
Nie mogłaś się ruszyć, ciało odmawiało Ci posłuszeństwa. Nie mogłaś oddychać, leżałaś już na podłodze ... próbowałaś wykręcić numer do Liama, nie udało Ci się dodzwonić, próbowałaś tak do każdego. Żaden z nich nie odbierał. Nie wiedzialaś co masz ze sobą zrobić. czułaś pustkę w środku. Nie dopuszczałaś do siebie tej myśli, że chłopaki mogą już być na innym świecie. Osoby, które kochasz najbardziej na świecie mogą nie żyć, dzisiaj mogłaś widzieć i poczuć ich ostatni raz. A Niall, nawet go nie widziałaś, nie pożegnaliście się, widziałaś go być może po raz ostatni wtedy kiedy wyszedł z domu ze łzami w oczach. Tak bardzo Ci go brakowało, wybaczyłabyś mu wszystko, żeby tylko przeżył, żebyś mogła wtulić się w jego ciepły tors, żebyś mogła poczuć bicie jego serca, poczuć jego zapach, dotyk ... oddałabyś wszystko, żeby tylko przeżył. 
Ciągle nadawali relację z katastrofy. Nie mogłaś się podnieść z ziemi, gdy tylko lekko się poruszyłaś czułaś mocny ból w klatce piersiowej. 


Kilka dni później. 
Tak ... niestety chłopaki ... oni nie żyją. 
Ciągle nie możesz się pogodzić z tym, że straciłaś ich .. za zawsze. Już nigdy ich nie zobaczysz żywych, uśmiechniętych, nie poczujesz, nie będziesz podziwiać jak oni się cieszą z życia, jak spełniają swoje marzenia i jak uszczęśliwiają miliony ludzi. 
Nigdy nie zobaczysz Louisa uśmiechniętego od ucha do ucha w koszulce w paski i ciągle się wygłupiającego, nigdy nie zobaczysz Zayna wyglądającego perfekcyjnie i nie zatoniesz w jego czekoladowych oczach, nigdy nie poczochrasz loków Harryego i nie będziesz się z nimdroczyć, nigdy nie pójdziesz do Liama jak będziesz mieć jakich problem, nigdy Ci nie pomoże.
Nigdy nie poczujesz gorących malinowych ust Nialla, nigdy nie poczujesz się bezpieczna w jego objęciach.

W twoim sercu do końca nędznego życia pozostanie pustka, ale chłopcy na zawsze w nim będę, bez względu na wszystko.         

Imagin z Louis'em

Louis Tomlinson, słynna gwiazda, piosenkarz, a na dodatek idol dziewczyn.
Szłam ulicą po Londynie, pisząc sms-y z Louisem.
Tak byliśmy parą. Fanki mnie nie akceptują. Ale ważne jest to, że siebie mamy.
- No to kiedy wpadniesz do mnie ?
- kochanie, dzisiaj o 17 wrócę ze studia i możemy spędzić ten czas razem .
- no dobrze, to przyszykuje jakąś przekąske :) - odpisałam
- Okey .
Musiałam jeszcze wpadnąć do sklepu po jedzenie na wieczór.

10 min później . . . 
Otworzyłam drzwi do naszego mieszkania, ściągając buty. Gdy poszłam do kuchni musiałam wziąć tabletki, nie mogłam mu tego powiedzieć, że jestem chora na nowotwór. Gdy wzięłam te tabletki, schowałam je tak, by Louis ich nie zauważył. Nagle wpadł do domu Louis.

- cześć skarbie * powiedział Lou całując mnie w policzek
- hej . * odpowiedziałam
- oh, a to co ? * zapytał wyciągając
- o boże, zapomniałam rozpakować zakupy * odpowiedziałam waląc się w głowe - to ja je teraz rozpakuje, a ty możesz zrobić coś do picia * oznajmiłam
- hmm . ok :)

Gdy rozpakowywałam zakupy, Louis natknął się na antybiotyki.
- kochanie, co to jest ? * zapytał pokazując mi rzecz
- to są antybiotyki . * odpowiedziałam.
- ale to nie są zwykłe antybiotyki . . * oznajmił - coś się stało ?
- nie mogę ci tego powiedzieć, bo wiem jak to się skończy * powiedziałam.
Łzy zaczęły lecieć po moich policzkach, spadając na podłogę.
- ey ey, kochanie co jest ?
- bo ja . . . bo ja jestem chora na raka. * powiedziałam kryjąc twarz w rękach
- dlaczego mi nie powiedziałaś ?! * zapytał
- bo myślałam, że odejdziesz ode mnie, więc ukrywałam tą chorobę.
- ale wiesz, że dowiedziałbym się czym później. Przecież wiesz, że cię kocham i nie odejdę od ciebie.
Ważne, teraz jest Twoje zdrowie, niż ja.
- tak wiem, ale . .
- ale co ?
- ale jak ja umrę, to będzie dla ciebie lepiej, znajdziesz dziewczynę życia, ożenisz się z nią, będziesz mieć dzieci. A ja ? Ja nawet nie dożyję 30 !
- To nie prawda, to ty jesteś dziewczyną mojego życia. Chociaż mamy sprzeczki między sobą, to i tak się kochamy, na dobre i na złe. To o tobie ciągle myśle. To ty jesteś oczkiem w mojej głowie. To ty skradłaś mi serce! Ja ciebie kocham * powiedział płacząc
- ja ciebie też kocham.
- czy coś jeszcze nie wiem ?
- za tydzień muszę iść na badania
- to pójdę z tobą.

Tydzień później . . . 

tydzień szybko minął, niczym wiatr 

Jestem właśnie z Louisem w szpitalu. Czekam na wyniki badań.
- Pani [T.I T.N] ?
- tak to ja * oznajmiłam
- proszę do gabinetu

- no więc, pani choroba ustaje, lecz nadal może pani spodziewać się objawów : mdłości, omdlenia, ból klatki piersiowej.
- rozumiem. A czy jest szansa, że przeżyje ?
- oczywiście i to na 70 %, ale mam 2 wiadomości dla pani
- jakie ?
- jest pani w ciąży. Ale to zagrożona ciąża, więc musi pani uważać.
- a czy dziecko może być upośledzone ? * zapytałam
- są małe szanse, ale dziecko może umrzeć, będąc w brzuchu, guz, który miała pani w brzuchu, przedostał się do płodu dziecka, który osłabia i niszczy organizm, pani i dziecka.
- rozumiem.
- Wypisałem pani kolejne antybiotyki zapobiegające nowotworowi w dziecku, jak i w pani organizmie
- dziękuje, do widzenia.

Wyszłam z sali, płacząc, co ja teraz powiem Louisowi ? Nie wiem, jak sobie poradzę
- i co kochanie wszystko dobrze ?
- nic nie jest dobrze !
- ale jak to ?
- Louis jestem w zagrożonej ciąży, możliwe, że dziecko umrze !
Wybiegłam ze szpitala, siadając na ławce i płacząć, wyrzucając swoje całe złości, zmartwienia
- kochanie, nie ważne, czy dziecko będzie chore, czy ty będziesz chora, dla mnie ważne jest to, że mam obojga was ! Choroba . . . Hmm, przeżyjemy to jakoś, ale razem.
- Louis, wiesz jakie będą kłopoty z paparazzi i plotkami ?! * zapytałam
- Nic mnie to nie obchodzi, ważne że mam ciebie i dziecko

9 miesięcy później . . . 
Jestem, żyję , dziecko też. Urodziło się zdrowe i całe, Louis ucieszył się strasznie, daliśmy na imię Linette

Wróciłam po 3 dniach z córką do domu, Louis zrobił z chłopakami niespodziankę. Potem, chłopacy zajęli się ją przez chwilę, aby Louis mógł mi coś powiedzieć w ogrodzie. Tak, domyślacie się pewnie, .. Tak oświadczył mi się. Chłopacy to wszystko zoorganizowali.
Louis mówił prawdę : 'Ważne, że mamy siebie'


Z dedykacją dla Louisa Tomlinsona mojego brata i dawajcie komy jak najwięcej i jak najlepszych

Imagin z Zaynem

- [T.I.] no chodź do nas!
- Nie!
- No dalej! Będziesz tak siedzieć i się patrzeć?
- Tak. Właśnie taki mam zamiar.
Nie usłyszałam już odpowiedzi stwierdziłam, że przyjaciółki odpuściły sobie namowy i zajęły się sobą. Głośno wypuściłam powietrze z płuc i ponownie ułożyłam się na leżaku, nakładając na moje oczy ciemne okulary.
Promienie słońca pieściło moje ciało. Do uszu dobiegły krzyki przyjaciółek, które chłodziły się w wodzie basenu. A ja siedzę na brzegu w nowym bikini i jakoś nie mam najmniejszej ochoty wchodzić do tej płynnej cieczy, którą nazywają wodą. Mój odwieczny wróg. Może to i dziwne, żeby dziewiętnastoletnia dziewczyna bała się wody, ale co na to poradzę? Nigdy, ale to przenigdy nie wejdę do basenu, morze, czy jeziora.
- Widzę, że twoje przyjaciółki nieźle się bawią.- z moich przemyśleń wyrwał mnie ciężki, ale aksamitny głos mężczyzny. Odwróciłam głowę w stronę autora wypowiedzianych słów i aż z wrażenia musiałam podnieść okulary.
Ciemna karnacja skóry idealnie pasowała do kruczo czarnych włosów, a brązowe tęczówki znacznie powiększyły się, kiedy podniosłam na niego wzrok. Jego mięśnie napinały i rozluźniały się przy każdym zaczerpniętym wdechu. Mój wzrok powędrował na nagi tors chłopaka, który pokrywał liczne tatuaże. Jedne mniejsze, drugie większe. Nigdy nie byłam fanką tego typu dziar, ale muszę przyznać, że bardzo mi się podobało wytatuowane ciało Mulata.
- Coś nie tak?- jego głos po raz kolejny przerwał moje rozmyślenia. Policzki automatycznie zrobiły się różowe, kiedy oczy napotkały ciemną czekoladę.
- Nie, nie. Wszystko jest okej.- odpowiedziałam z uśmiechem.
- Mogę wiedzieć, dlaczego nie jesteś razem ze swoimi koleżankami?- zadał kolejne pytanie.
- Nie lubię wody.- odparłam zgodnie z prawdą.- Nie umiem pływać i jakoś nie zamierzam się nauczyć.
- Więc dlaczego tutaj jesteś, skoro nie umiesz pływać>
- W celu towarzystwa.- powiedziałam.- A ty? Dlaczego nie pływasz?
- Nie umiem.- odparł wzruszając ramionami.
- Więc dlaczego tu jesteś?- powtórzyłam jego pytanie.
- Przyjechałem z przyjaciółmi.- odpowiedział i wskazał głową na czwórkę chłopaków pluskających się na płytkim basenie.- Jestem Zayn.- przedstawił się i wyciągnął e moją stronę rękę.
- [T.I]- również wyciągnęłam dłoń, którą chłopak lekko uścisnął ciągle patrząc się w moje oczy. Po raz kolejny policzki mocno się zaróżowiły.
- Skoro żadne z nas w TEN sposób nie może się ochłodzić to może pójdziemy się czegoś napić?- zaproponował , a w jego głosie wyczułam nutkę nadziei.
- Z chęcią.- odpowiedziałam bez żadnego namysłu na co chłopak szeroko się uśmiechnął. Oblizał swoje wargi i podał mi rękę, żebym mogła podnieść się z leżaka. Wciąż trzymając moją dłoń zaprowadził nas w stronę pobliskiego baru. Zamówiliśmy napoje i wygodnie rozsiedliśmy się w drewnianych krzesłach.
- Skąd jesteś?- zapytał i pociągnął łyk ze swojego napoju przez czarną słomkę. Uczyniłam to samo, a moje kupki smakowe zostały pobudzone przez orzeźwiający smak połączenia limonki, mięty i lodu.
- Z Londynu.- oparłam i wzięłam kolejny łyk. Rany, ale to jest dobre!
- A na ile przyjechałaś do Barcelony?- kolejne pytanie.
- Zostaję jeszcze 2 tygodnie.- powiedziałam.- Wiesz, Zayn. To działa w dwie strony. Ja mówię. Ty mówisz.
Zachichotał pod nosem, a po chwili podniósł głowę tak, że nasze oczy przeszywały siebie nawzajem.
- Niezła z ciebie negocjatorka. Mieszkam w Bradford, ale od dłuższego czasu również zamieszkuję Londyn.- dodał po chwili.
Kolejne minuty przepełnione były zawziętą rozmową. Nasze głośne śmiechy na pewno było słychać w odległości kilku mil.
Za każdym razem, kiedy nasze ciała "przypadkiem" się stykały, przechodził dziwny, ale za to bardzo przyjemny dreszcz.
Następne spotkania okazały się rutyną każdego dnia. Docinki wychodzące z moich jak i jego ust nie miały końca. Nareszcie mogłam spokojnie spędzić wakacje, które były mi bardzo potrzebne, u boku kogoś, kto jest jednocześnie opiekuńczy i zabawny.
Mam tylko nadzieję, że ta znajomość nie ograniczy się do tych kilku dni i nie będzie to kolejna Summer love.